Ryzyko ryzyku nierówne

Rządy krajów z całego świata podejmują większe niż kiedykolwiek starania, by zapewnić bezpieczeństwo gościom z zagranicy. Czy z turystyki można jednak wyeliminować ryzyko? I czy w ogóle powinno się do tego dążyć?

Porwania, szantaże, napaści, kradzieże kieszonkowe – wszystkie te zjawiska dotykają turystów w różnych częściach świata, pomimo tego, że branża turystyczna i rządy starają się wspólnymi siłami zapewnić przyjezdnym komfortowe i bezpieczne warunki do wydawania pieniędzy.

W XXI wieku nadal najbezpieczniejszym fragmentem każdych wakacji jest ich organizacja. Wchodzimy na dobry portal rezerwacji – takowe prowadzi np. Grupa Probiz – i kupujemy bilet, który dzięki wielopoziomowym zabezpieczeniom należy tylko do nas i kosztuje tyle samo co w biurze przewoźnika. Minęły już czasy handlowania biletami na rogach ulic, po zawyżonych cenach. Wiemy, że nie kupujemy bilety sfałszowanego czy już wykorzystanego. Osiągnęliśmy bezpieczeństwo, na którym nam naprawdę zależy. Bo czy naprawdę chcielibyśmy, by w każdym zakątku świata było równie bezpiecznie, co na wrocławskim rynku w niedzielne popołudnie?

Postawimy teraz tezę, która może wydać się odważna, lecz w rzeczywistości jest bardzo banalna: tak naprawdę człowiek nie chce całkowicie wyeliminować ryzyka – nie tylko z turystyki, ale po prostu z życia. Gdyby było inaczej, nie skakalibyśmy ze spadochronami, nie pociągałyby nas skoki na bungee, nie jeździlibyśmy na szybkich jednośladach – a przede wszystkim nie miałyby prawa istnieć biura podróży, oferujące wyprawy do amazońskiej dżungli, czy nawet do Korei Północnej.

Kilka tygodni temu jeden z turystów przebywających w kraju Kima został oskarżony o szpiegostwo i skazany na 15 lat więzienia. Sprawa odbiła się szerokim echem w mediach, ale mało kto zastanowił się, dlaczego mężczyzna wybrał się akurat do Korei Północnej. Ze względu na widoki? Ze względu na wspaniałe plaże? Nie – tylko i wyłącznie dlatego, że Korea to „zakazany owoc”. Potrzebujemy adrenaliny – i dlatego co niektórzy z nas uprawiają alpinizm czy pływają z rekinami.

Ujednolicenie warunków turystyki pod względem bezpieczeństwa po prostu nie wchodzi w grę – nie tylko z uwagi na bardzo wysoki poziom trudności takiego zadania, ale również dlatego, że zbyt dużo można na tym stracić. Mówiąc o ryzyku, powinniśmy rozgraniczać możliwość zostania okradzionym w Londynie (po którym oczekujemy bezpieczeństwa), a możliwość zostania zaaresztowanym w Korei Północnej (do której wiele osób wybiera się właśnie ze względu na zagrożenie). Ryzyko ryzyku nierówne, zaś niektóre jego rodzaje są atrakcją samą w sobie. Taka już nasza natura.

MP

, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *